PORADNIK DLA GITARZYSTÓW

Metallica. Stadion Śląski 31 maja 2004 roku

autor: zyniu

Od najmłodszych lat fascynowała mnie muzyka gitarowa, zwłaszcza jej metalowa odmiana. Dlatego moim największym marzeniem było znaleźć się na koncercie grupy, którą sobie w sposób szczególny upodobałem. Grupą tą jest METALLICA. Dlatego moje szczęście nie miało
granic, gdy na oficjalnej stronie zespołu przeczytałem, że wybierają się z trasą koncertową do Europy i odwiedzą również Polskę. Koncert miał się odbyć się w Chorzowie na Stadionie Śląskim 31. maja 2004 roku, pomimo to bilet dający wstęp na metalowe misterium „pielęgnowałem” w antyramie już od marca.

Z Poznania do Chorzowa dotarłem pociągiem, a drogę z dworca kolejowego na stadion pokonałem pieszo. Atmosfera na ulicach była niesamowita. Tabuny nie tylko młodych ludzi, ale i starszych miłośników ostrego grania, ciągnęły do upragnionego miejsca. Każdy ubrany na swój sposób, ale wszystkich łączył jeden element: koszulka z dumie brzmiącym napisem „METALLICA”. Gdy dotarłem niesiony falą tłumu pod stadion, zobaczyłem łąki, na których amatorzy metalu
„zaprawiali się do boju” kolejnymi piwami. Pomimo to nie było widać ludzi pijanych, czy agresywnych. Być może spowodowane był to obecnością policji, której wokół obiektu, gdzie zazwyczaj rozgrywa się mecze piłkarskie, nie brakowało. Przed wejściem na stadion dokładna kontrola, przeprowadzona przez ochronę, przeszukanie plecaków i w końcu sprawdzenie biletów. Ale nareszcie moim oczom ukazała się ogromna płyta boiska, która na pewno na wielu zrobiła takie wrażenie jak na mnie. Uwieszone nad muzykami, dwa ogromne telebimy, przekazywały relacje fanom znajdującym się w dalszych sektorach. Gdy znalazłem się pod sceną, trwał koncert znanej kapeli Vader. O ich występie i kolejnej supportującej Metallicę grupy, Slpiknot, nie będę się rozpisywał gdyż ich popisu nie można mierzyć taką samą miarą jak Wielkiej Czwórki tego wieczoru.

Wreszcie około godziny 20:00 pojawiła się ekipa techniczna. Po zestrojeniu instrumentów około godziny 20:30 rozpoczęło się istne szaleństwo. Zespól w składzie: James Hetfield, Lars Ulrich, Kirk Hammet i Robert Trujillo, już pierwszych nuty Blackend doprowadził tłum do euforii, wszyscy skakali, krzyczeli, niektórzy śmiałkowie próbowali dostać się na scenę, by znaleźć się jak najbliżej swoich idoli. A to był dopiero początek metalowego szaleństwa. Kolejne dwa utwory, Fuel i The Four Horse Man, nie dały uczestnikom zwolnić tępa. Dopiero Fade to black pozwolił złapać nieco oddech i przygotować się na kolejne mocne uderzenie jakim był Frantic, z promowanej płyty St.Anger. Po zagraniu kolejnych utworów, No Leaf Clover, St.Anger, Sad But True, Creeping Death oraz piekielnie szybkiego
Baterry, Metallica, jak wszystkie gwiazdy, a ci czterej panowie niewątpliwie nimi są, „zażądali” od publiczności, aby ta pokazała swoją aprobatę. I w ten sposób po niedługich, aczkolwiek głośnych okrzykach, zespół znów pojawił się na scenie. Ten set w całości poświęcony był utworom, z których Metallica jest najbardziej znana: demoniczny Wherever I May Roam, przepiękny Nothing llse Matters oraz zabójczy Master Of Puppets. W tym secie pojawił się również legendarny One, liryczny na początku, a przeradzający się w agresywną opowieść o okrucieństwach wojny. „Sam” rozpoczął efektowny pokaz pirotechniczny, który wprowadził wszystkich zebranych w osłupienie. Ten właśnie utwór wywarł na mnie ogromne wrażenie, do tego stopnia, że choć ciężko się do tego przyznać, po końcowym okrzyku Hetfield’a (frontmana zespołu) poczułem mokre oczy i łzę na policzku. Kolejny był mroczn „Piaskowy Dziadek” czyli Enter Sandman w którym James zachęcał tłum by wziął go za rękę. Po tym utworze panowie postanowili zakończyć występ, jednak z tym nie zgodziła się rzesza rozpalonych do czerwoności fanów. Na efekt nie trzeba było długo czekać. Kolejny raz legenda światowego metalu uraczyła nas sporą dawką energii. Tym razem składała się ona z ultraszybkiego Dyers Eve oraz Seek And Destroy, w wyśpiewaniu którego dużą rolę odegrała publika. Spektakl zamykały pożegnania artystów z Polską i Polakami, rzucanie w tłum pamiątek w postaci kostek gitarowych, pałeczek Larsa i kilku części garderoby muzyków.

Całość koncertu zachwycała: Hetfield w doskonałej dyspozycji wokalnej, Trujillo nienagannie wykonał co do niego należało, a Ulrich i Hammet, jak zwykle niezawodni, pokazali że są najlepsi w tym co robią. Przez całą drogę powrotną nie mogłem otrząsnąć się z wrażenia i przyrzekłem sobie, że nigdy nie odpuszczę sobie niewątpliwej przyjemności uczestniczenia w koncercie tej grupy. Grupy, która ukształtowała mój gust muzyczny i z której sam wiele wziąłem dla siebie. Metallica to nie tylko muzyka. To również przekaz liryczny, dzięki któremu niejednokrotnie podjąłem, mam nadzieję, słuszną decyzję. To przykład dla wielu ludzi, że można zrealizować swoje marzenia, bo czy dwadzieścia pięć lat temu miejscowemu grajkowi, James’owi Hetfield’owi, przyszłoby do głowy że po drugiej stronie kuli ziemskiej będzie go słuchać jednocześnie pięćdziesiąt tysięcy ludzi? Wątpię…

Comments are closed.

Wykorzystuję pliki cookies w celu prawidłowego działania strony, korzystania z narzędzi analitycznych oraz zapewniania funkcji społecznościowych. Szczegóły znajdziesz w polityce prywatności. Czy zgadzasz się na wykorzystywanie plików cookies? polityka prywatnosci

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close